7 cze 2015

Seattle

Sara: Już trochę czasu minęło odkąd wróciłyśmy z naszych wakacji, więc może warto w końcu coś napisać. Pierwsze dwa dni postanowiłyśmy spędzić w Seattle. Tak więc kolejny stan i miasto odhaczone z naszej listy miejsc "must see"! Zatrzymałyśmy się w dzielnicy Chinatown(International District). Do hostelu dotarłyśmy późną nocą w piątek, więc nasze zwiedzanie rozpoczęłyśmy od razu w sobotę rano. Pierwszym punktem do którego się udałyśmy była słynna "gum wall", czyli dwie ściany zaraz obok "Pike Place Market" pokryte od dołu do góry gumami do żucia(bleeee!).Oprócz różnobarwnych gum, na ścianach znajdują się różnego rodzaju napisy i obrazki z gum też właśnie "wykreowane". Tak, ludzie stoją tam kilkanaście minut żując gumę i próbując wykleić swoje imię. Po tym nietypowym doświadczeniu kiedy i my dodałyśmy coś od siebie na ścianę, przyszedł czas na zwiedzanie samego "Pike Place Market".
Gwar, mnóstwo kolorów i zapachów sprawiają, że to miejsce jest naprawdę wyjątkowe. Dookoła wszędzie kwiaty,owoce morza, ryby, warzywa, przyprawy, różnego rodzaju rękodzieła, aż nie można przestać na to wszystko patrzeć! Strasznie zazdroszczę osobom które robią tam codzienne zakupy lub które tam pracują, atmosfera miejsca jest niesamowita! Znalazłyśmy nawet polski akcent - sklep z naszymi rodzimymi wyrobami! Kiedy przeszłyśmy wzdłuż i wszerz cały market udałyśmy się do pierwszej kawiarni "Starbucks", która znajduje się po drugiej stronie ulicy. Kolejka do wejścia na pewno odstrasza wielu ale my postanowiłyśmy kilka minut cierpliwie w niej poczekać. Szczerze mówiąc, Starbucks jak Starbucks niczym szczególnym się od innych nie różni, w środku nie ma miejsc gdzie usiąść czy nawet stanąć, może warto tam jedynie zajrzeć na chwilę nie czekając w kolejce żeby zobaczyć wnętrze a na samą kawę udać się do innych kawiarni tej firmy których w pobliżu jak wszędzie jest mnóstwo. Następnym przystankiem w obszarze "Pike Place Market" była rosyjska piekarnia "Piroshky, Piroshky" zwabione fantastycznymi zapachami nie mogłyśmy obok niej przejść obojętnie. Kolejnym miejscem na naszej liście był "Kerry Park" skąd rozciągał się niesamowity widok na Seattle wraz "Space Needle" w samym jego środku. Po wykonaniu mnóstwu fotografii ruszyłyśmy w stronę downtown. Ostatnim punktem do zobaczenia tego dnia była właśnie wcześniej wspomniana "Space Needle". W mieście jest wiele punktów widokowych na które można wjechać i podziwiać panoramę miasta np. "Sky View Observatory" czy "Smith Tower". Same długo zastanawiałyśmy się na który z nich wjechać, stwierdziłyśmy, że skoro jesteśmy w Seattle pierwszy i pewnie ostatni raz, sławna "igła" która niewątpliwie jest straszną turystyczną pułapką wygrywa.  Widoki z góry są naprawdę niezwykłe, można się przejść po balkonie i zobaczyć miasto z każdej strony, w środku znajduję się także kawiarnia a na niższym poziomie restauracja. Jednak jeśli dane by mi było wybrać jeszcze raz, pewnie bym postawiła na jakąś tańszą opcję podziwiania miasta z wysokości. Na zakończenie dnia udałyśmy się do słynnego "Unicorn Bar". Wnętrze jest urządzonego w bardzo specyficzny sposób, drinki mają przedziwne nazwy jednak całość tworzy bardzo fajne klimat! Dzięki fantastycznej pogodzie pierwszego dnia udało nam się zobaczyć naprawdę sporo, miałyśmy także czas na spokojne spacery po mieście dlatego też na kolejny dzień została nam tylko jedna atrakcja - podróż promem na pobliską wyspę. W niedziele po wymeldowaniu się z hostelu ruszyłyśmy w stronę terminalu skąd odpływał prom na wyspę "Bainbridge". Podróż trwała jedynie 40 minut. Z promu po raz kolejny mogłyśmy podziwiać panoramę Seattle tym razem z trochę innej perspektywy. Na wyspie panowała wyjątkowo spokojna atmosfera w porównaniu do tłocznego centrum Seattle, gdzie zaledwie kilkanaście minut temu byłyśmy. Na głównej ulicy znajduje się mnóstwo klimatycznych sklepików czy kawiarenek, dokoła wszędzie było zielono(atmosfera panująca tam przypominała mi klimat filmu "Twilight"). Po lunchu, który miałyśmy okazję zjeść w typowej amerykańskiej jadłodajni(świetne jedzenia i muzyka!) jeszcze raz przeszłyśmy się trochę po wyspie i wzdłuż wybrzeża  i ruszyłyśmy z powrotem do hostelu po nasze walizki a następnie w kierunku lotniska by udać się w dalszą podróż, której celem była...Alaska!


Przydatne informacje:

Hostel - zatrzymałyśmy się w HI- International Hostel(520 S King Street)codziennie rano śniadanie; pralnia;kuchnia;możliwość przechowania bagażu; kafejka internetowa;blisko przystanki autobusowe i tramwaj na lotnisko.

Komunikacja miejska - z lotniska bez problemu dojedzie się do centrum linią LINK ; po mieście można się poruszać autobusami SoundTransit czy KingCountyMetro; komunikacją miejska można się naprawdę praktycznie wszędzie dostać.

Space Needle - wjazdy na punkt widokowy odbywają się co pół godziny; kiedy już wjedziemy na górę możemy tam spędzić tyle czasu ile chcemy; w bilety warto się zapatrzeć wcześniej, co najmniej kilka godzin przed, lepiej to zrobić online niż w kasie, zaoszczędzimy tym samym czas i kilka $.

Unicorn Bar - 1118 E Pike St.

Prom - z morskiego terminalu Seattle można popłynąć do Bremerton lub Bainbridge Island; cena biletu 8$; promy odpływają praktycznie co godzinę; więcej informacji tutaj klik.

Jedzenie na Bainbridge Island - Madison Diner - 305 Madison Ave N.

                                                                                                                                                                                           Sara & Dominika

2 komentarze:

  1. ALASKA!!! Super te przydatne informacje na końcu, bardzo przydatne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę Alaski..
    a do Seattle też planujemy się wybrać, więc dzięki za przydatne info! :)

    OdpowiedzUsuń

How I Moved To The USA. All rights reserved. BLOG DESIGN BY Labinastudio.
Back to Top