26 maj 2016

Życie na walizkach...


Sara: Jeśli ktoś od jakiegoś czasu czyta naszego bloga to chyba pamięta, że rok temu właśnie w okresie majowym wybrałyśmy się na zasłużony urlop. W tym roku było podobnie, jednak z miejscem docelowym nie zaszalałyśmy już aż tak bardzo jak 12 miesięcy temu(dla przypomnienia odwiedziłyśmy Seattle i Alaske!)...

W tym roku postanowiłyśmy zwiedzić kawałek wschodniego wybrzeża, urlop połączyłyśmy też z au-pair’owymi obowiązkami - czyli zdobyciem kredytów. Sama podróż była jednak trochę ekstremalna bo oparta wyłącznie na komunikacji miejskiej(ale tak to już jest jak się znajduję bilety za 1$ czy 5$ człowiek wpada w euforie bookuje i jest w stanie spędzić codziennie kilkanaście godzin lub nawet noc na pokładzie autobusu, który przyznajmy sobie szczerze do najbardziej komfortowych środków komunikacji nie należy). Ja moją podróż zaczęłam już we wtorek 26 kwietnia nocnym lotem z Los Angeles do New Jersey, skąd z samego rana w środę wsiadłam w pociąg do NYC by tam spotkać się z Dominika. Po tym jak się odnalazłyśmy w ogromnym tłumie na Pennsylvania Station razem ruszyłyśmy w kierunku przystanku autobusowego, skąd udałyśmy się do pierwszego miasta na naszej liście - czyli samej stolicy - Washingtonu! Na miejsce dotarłyśmy przed godziną 15, więc od razu postanowiłyśmy jechać do naszego hotelu w Arlington(yeh! kolejny nowy stan dodany do listy) by zostawić naszych wiernych kompanów przygody (czyt. bagaże).  Jak pewnie wszyscy turyści w Washingtonie zwiedzanie zaczęłyśmy od zobaczenia Białego Domu, który szczerze mówiąc dużego wrażenia nie zrobił, na zdjęciach czy w tv wydaje się większy a szczególnie teren przed domem. Później udałyśmy się w głąb National Mall, gdzie spędziłyśmy kilka godzin spacerując i podziwiając wszystkie znajdujące się tam pomniki(Washington Monument; National WWII Memorial; Vietnam Veterans Memorial; Lincoln Memorial...) Największe wrażenie chyba na mnie wywarł właśnie ten ostatni. Nasz pierwszy dzień wakacji zakończyłyśmy kolacja w okolicy Chinatown.



W Washingtonie zabrakło nam trochę czasu, bardzo chciałyśmy iść do Muzeum Holokaustu lub Muzeum Lotnictwa, no niestety się nie udało... może następnym razem.(Jeśli planujecie odwiedzić to miasto to radzę się zatrzymać przynajmniej na 2 dni). Miałyśmy też w planach drugiego dnia rano odwiedzić Georgetown, jednak pogoda zupełnie pokrzyżowała nam plany, postanowiłyśmy od razu po wymeldowaniu się z hotelu ruszyć na dworzec, skąd odjeżdżał autobus do naszego kolejnego celu - miasta Philadelphia... Tutaj na zwiedzanie miałyśmy przeznaczone jedynie kilka godzin -  stwierdziłyśmy, że dużo do zobaczenia tam tak naprawdę nie ma, plus musiałyśmy się wyrobić na kolejny autobus. Zwiedzanie zaczęłyśmy od bardzo nie typowego miejsca -  małej bardzo oryginalnej galerii sztuki Magic Gardens(kiedyś gdzieś widziałam zdjęcia z tego miejsca i bardzo chciałam zobaczyć je na żywo!). Ta galeria to miejsce pracy pana Isaiah Zagar'a, jest ona wypełniona kawałkami kolorowych butelek, luster, płytek czy po prostu przypadkowych obiektów znalezionych przez artystę. Całość naprawdę fajnie wygląda! Jednak tutaj pogoda znowu nie była nam pomocna - przez całą wizytę padało i większość czasu spędziłyśmy wewnątrz galerii niż na zewnątrz gdzie znajduje się większość jego pracy. Po zrobieniu kilku zdjęć, ruszyłyśmy do kolejnego miejsca, tym razem takiego które każdy turysta w Philadelphii odwiedza - Liberty Bell. Na sam koniec wybrałyśmy się do Muzeum Sztuki, a raczej pod muzeum na wszystkim znane schody po których wbiegał Sylvester Stallone w filmie "Rocky".  Chyba rozumiem dlaczego to była jego ulubiona miejscówka do treningów -po wejściu(lub w większości przypadków wbiegnięciu) ukazuje się naprawdę genialny widok na miasto! Jeszcze co do samych schodów, to gdybym mieszkała w Phili, pewnie byłoby to moje ulubione miejsce do obserwowania ludzi. Nawet w taki pochmurny dzień w jakim my tam byłyśmy było dużo "biegających turystów", tylko mogę sobie wyobrazić jakie są tam tłumy podczas wakacji, jedno jest pewne jest to już miejsce kultowe, do którego będąc w największym mieście stanu Pennsylvania należy obowiązkowo się udać! 


Szczerze przyznam, że miasto to zrobiło na mnie większe wrażenie niż DC! 
Czwartek był bez wątpliwości dniem kiedy chyba najwięcej się działo...rano byłyśmy w DC, po południu w Philadelphii, wieczorem na kilka godzin w NYC a w nocy wsiadłyśmy w kolejny autobus i udałyśmy się w czterogodzinną podróż do kolejnego nowego dla nas miasta...ale o tym jakiego już w kolejne części naszej wakacyjnej relacji!


...w międzyczasie zapraszamy na YOUTUBE gdzie już możecie znaleźć pierwszy filmik z podróży!



                                                                        Sara & Dominika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

How I Moved To The USA. All rights reserved. BLOG DESIGN BY Labinastudio.
Back to Top