9 sie 2014

Krok po kroku..

Sara: Oj, strasznie ciężko szło mi pisanie tego, co znajduje się w dzisiejszym poście, nie wspominając już o tygodniowym zbieraniu się, żeby w ogóle przed tym komputerem usiąść i chociaż ten edytor tekstu otworzyć. Jednak uff...udało się! Myślę,że przed wylotem warto coś wspomnieć na temat tego całego procesu, który doprowadził do znalezienia host rodziny. To, co znajduje się poniżej, będzie jedynie opisane z mojego punktu widzenia a jak Dominice będzie się chciało, to pewnie doda coś od siebie (albo i nie). Wiem, że agencji zajmujących się organizowaniem wyjazdów Au Pair do USA jest przynajmniej kilkanaście. Nie orientuje się, na jakich zasadach działają te pozostałe, oprócz  tej, w której się razem znalazłyśmy. Wszystkie opisane poniżej kroki, "kroki" śmiesznie brzmi...może lepiej etapy,będą dotyczyć Cultural Care. Nie chce powtarzać tego co mają napisane na swojej stronie (choć pewnie i tak się pewnie coś powtórzy, więc sorry)Więc może jeśli kogoś interesuje jak agencja ta działa, warto najpierw odwiedzić ich stronę a później tu wrócić(albo i nie)? No, nie ważne. Przechodząc do rzeczy...
Wszystko zaczęło się od spotkania informacyjnego(haha jak to brzmi) nie mojego a Dominiki, która wybrała się na nie chyba w październiku(?) Do mnie na samym początku ten pomysł w 100% nie przemawiał. Byłam przekonana, że tak naprawdę nic z tego nie wyjdzie (czyli jak zwykle). Jednak widząc a może raczej słuchając relacji Dominiki z jej pierwszych rozmów skypowych z rodzinami i widząc ekscytacje, gdy na profilu pojawiały się nowe matche (do dziś pozostało mi obsesyjne sprawdzanie poczty) splagiatowałam jej pomysł i dwa miesiące później i ja się znalazłam na spotkaniu informacyjnym. Z tego, co się orientuje takie spotkania, na pewno odbywają się raz w miesiącu (a może nawet częściej) w kilkunastu miastach Polski. Moje odbyło się we Wrocławiu, całe to wydarzenie trwało ok. dwóch godzin, najpierw przedstawicielka programu - w moim wypadku była to Marta(przesympatyczna osoba) przedstawiła nam zasady, pokazała zdjęcia i opowiedziała o swoim roku w Stanach i swojej rodzinie goszczącej, odpowiedziała na wszelkie nurtujące nas pytania, na tym skończyła się część pierwsza. W części drugiej (oj, jak poważnie) odbywały się rozmowy z Martą po angielsku, by mogła sprawdzić, jak ten nasz poziom językowy wygląda i czy się w ogóle nadajemy ;) Jeśli jesteście zdecydowani na wyjazd, może warto na spotkaniu od razu zapytać o zniżki. Ja z jednej z takich zniżek skorzystałam i z tego, co wiem, jest ona na stałe wprowadzona do programu - jeśli wypełnicie profil w ciągu 2 tyg. od spotkania to łapiecie się na -200zł od opłaty programowej (łał). Wypełnianie profilu, jakimś mega trudnym zadaniem nie jest, opisujemy siebie i odpowiadamy na pytania typu: dlaczego chcesz być Au Pair,  dlaczego rodzina powinna wybrać właśnie ciebie, co chcesz osiągnąć przez ten czas pobytu jako Au Pair itp. + w profilu pojawiają się nasze referencje odnośnie opieki (należy je dostarczyć chyba też w ciągu tych 2 tyg do biura) + możemy dodać mnóstwo zdjęć i napisać list do przyszłej host rodzinki. Jak już poradzimy sobie z tymi wszystkimi trudnościami związanymi z wypełnianiem profilu (ha! ja miałam łatwiej bo mogłam zadać miliony pytań Dominice, która już to wszystko miała za sobą)i kiedy nasze referencje zostaną potwierdzone, zaczyna się najlepsze - nasz profil zostaje otwarty i zaczyna się przygoda z rozmowami na Skypie. Aaa! Prawie bym zapomniała o jeszcze jednej opcji przy wypełnianiu profilu. Możemy do niego dołączyć trzyminutowy filmik. Ja niestety nie miałam okazji takiego nagrać. Jednak byłam "scenarzystą", "kamerzystą" i "edytorem" filmiku Dominiki, podczas którego tworzenia miałyśmy niezła zabawę, powstał nawet osobny "film" ze wpadkami(który raczej światła dziennego nie ujrzy). Wracając do rozmów z rodziną. Od agencji co jakiś czas dostajemy przesyłki z rożnego rodzaju kolorowymi ulotkami, książkami, pomocami. W pierwszej z nich znajduje się handbook gdzie w jednym z rozdziałów jest opisany cały ten proces rozmów, plus podane są przykładowe pytania do rodziny, które myślę, że są świetnym startem do rozpoczęcia konwersacji.



Pamiętam, że pierwszy match miałam w Sylwestra i zaraz w pierwszy dzień Nowego Roku rozmawiałam już z rodziną. Nie ma co ukrywać i chyba każdy tak ma, że jest strasznie zdenerwowany i boi się o swój poziom angielskiego, żeby osoby siedzące po drugiej stronie cokolwiek zrozumiały i żebyśmy nie wyszli na kompletnych idiotów, tak samo było ze mną. Jednak z kolejną rodziną na koncie i kolejną rozmową na Skypie strach mija, a zastępuje go ekscytacją i ciekawość czy znowu zostaną nam zadane te same pytania( dlaczego chcesz wyjechać jako Au Pair, co chcesz robić po powrocie, co lubisz robić w wolnym czasie, jakie masz doświadczenie w opiece nad dziećmi itd. A przecież wszystko to jest w profilu!) czy może host rodzinka wpadnie na coś bardziej kreatywnego. Tak, wiem, że w pierwszych rozmowach trudno pytać o cokolwiek innego niż te podstawy, jednak o wiele bardziej cieszyły mnie te rozmowy na "luzie", niż te prowadzone w stylu typowej rozmowy o prace, gdzie osoby z drugiej strony odhaczały pytania z listy. Nie wiem z iloma rodzinami ostatecznie rozmawiałam, na pewno była to liczbą dwucyfrowa. Jednak, to najpierw Dominice udało się znaleźć w pobliżu Denver, tą właściwą rodzinę. „Moja” pojawiła się jakoś miesiąc później(?) Pamiętam, że w momencie, kiedy Dominika wiedziała, że jedzie już do Colorado, a okazało się, że na koncie i ja mam rodzinę z tego stanu, ba! co więcej, że nasze miejscowości znajdują się pół godziny jazdy samochodem od siebie! "Modliłam się"(a Dominika odprawiała czary) żeby dobrze mi się z nimi rozmawiało a co żebym i ja przypadła im do gustu... Udało się! Na drugi dzień po rozmowie, dostałam wiadomość, że jeśli jestem zdecydowana, to chcą, żebym była ich nową Au Pair! Szczerze mówiąc była to jedna z nielicznych rodzin, z którymi naprawdę dobrze się rozmawiało(mam nadzieje,że kiedy spotkamy się „na żywo” ta sytuacja nie ulegnie zmianie)





Po znalezieniu rodziny, przyszedł czas na załatwianie pozostałych formalności. Pierwszą z nich było zapisanie się na rozmowę z konsulem. Ja wybrałam konsulat w Krakowie. Na szczęście wszystko szybko i sprawnie poszło. Sama rozmowa trwała może jakieś trzy minuty. A łącznie w konsulacie byłam może godzinę, wliczając w to stanie po drugiej stronie ulicy i czekanie na „zaproszenie” do budynku plus później kolejne czekanie w poczekalni z numerkami. Pan urzędnik decydujący o wydaniu wizy zadawał, myślę dość standardowe pytania(gdzie jadę; czy rozmawiałam z rodziną; iloma dziećmi będę się zajmować; w jakim są wieku; co robiłam się do tej pory, a co chce robić po powrocie do Polski; czy znam swoje prawa; jaki jest numer na pogotowie). Paszport z wizą mogłam odebrać już dwa dni po wyznaczonym spotkaniu. Kolejną formalnością było udanie się do lekarza rodzinnego, który uzupełnił świadectwo zdrowia, następnie wizyta w sądzie, by uzyskać świadectwo o niekaralności i wyrobienie międzynarodowego prawa jazdy. Gdy wszystko to udało mi się załatwić i przesłać do biura w określonym terminie(co najmniej 3 tyg. od daty wylotu) pozostało mi jedynie wymieniać e-maile z rodziną i czekać na informacje o bilecie lotniczym. To tyle! W tym momencie do wylotu zostały dwa dni! Może, najwyższy czas zacząć się pakować?

No właśnie, taką informacje dostajemy razem z wizą, miejmy nadzieje, że nas wpuszczą ;)





Sara &Dominika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

How I Moved To The USA. All rights reserved. BLOG DESIGN BY Labinastudio.
Back to Top