Dominika: Dużo podróżujemy, można więc powiedzieć, że w przygotowaniach do wyjazdów i pakowaniu mamy spore doświadczenie. Z każdą kolejną wyprawą idzie nam to coraz sprawniej. Tak też było z ostatnią podróżą, której celem był Texas. Do San Antonio wybierałyśmy się na kurs weekendowy (szybki, choć nie tani sposób na zdobycie kredytów, ale o tym później), połączenie przyjemnego z pożytecznym, bo pierwszy dzień kursu to tour po San Antonio, tak więc poza zdobyciem potrzebnych kredytów można pozwiedzać. Wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik.Walizki spakowane, prace skończyłyśmy wcześniej, aby bez pośpiechu dotrzeć na lotnisko i mieć czas, żeby coś zjeść przed wylotem. W dobrych nastrojach (w końcu weekend!) dotarłyśmy na lotnisko.
Odprawa paszportowa poszła zadziwiająco szybko i po kilku minutach byłyśmy już na odpowiednim terminalu. Przed znalezieniem miejsca gdzie mogłybyśmy zjeść, chciałam szybko sprawdzić numer gate'u przy którym miałyśmy się później stawić. Stoję przed tablicą, szukam naszego lotu, patrzę i jeszcze nie dowierzam. Pytam Sary czy też widzi (bo oczywiście była zajęta wstawianiem zdjęć na snapchata) i widzę przerażenie na jej twarzy. Patrzymy na siebie, nie do końca wiedząc jak zareagować i oczywiście wybuchamy śmiechem. Po chwili jednak do nas dociera, że nasz lot naprawdę został odwołany! Nastąpiła faza paniki, przecież musimy być w San Antonio jutro o 8 rano,co my teraz zrobimy?! Telefony poszły w ruch, każda dzwoni do swojej host rodziny i z instrukcjami co robić i kilkoma scenariuszami ruszamy do informacji. Wyjaśniamy sytuacje, że mamy bardzo ważne spotkanie, że musimy być w San Antonio najpóźniej o 8 rano. Jednak pani zajmująca się naszą sprawą nie wyglądała na zbyt poruszoną i mówi, że kolejny bezpośredni lot jest jutro i będziemy na miejscu wieczorem. Tak więc jeszcze raz: MUSIMY być na miejscu rano! Chyba wreszcie nas zrozumiała,bo zaczęła szukać lotów. Myślałyśmy, że sprawdza czy są dzisiaj jakieś loty do innego miasta w Texasie,a słyszymy, że może nam prze-bookować bilety na lot do Atlantic City, bo może stamtąd będzie jakiś lot do San Antonio. Byłyśmy tak zestresowane całą sytuacją, że nawet nie miałam siły komentować jej pomysłów. Widząc dziwny wyraz na naszych twarzach mówi, że poszuka czegoś bliżej. No nareszcie myślę! A słyszę: to może Las Vegas? Serio?! Z Denver do San Antonio przez Las Vegas? Sprawę próbowałyśmy załatwiać na zmianę, bo albo Sara rozmawiała przez telefon albo ja, tak więc nawet nie mogłam nadążyć nad fantastycznymi pomysłami tej pani (która swoją drogą też miała na imię Sara),która w pewnym momencie prosi mnie do siebie, wyciąga mapę Stanów Zjednoczonych i zaczyna przeglądać gdzie jest San Antonio i gdzie mogłybyśmy polecieć, żeby nie było daleko od tego miasta. Bez komentarza. Szczerze zaczęłam się zastanawiać czy ona tu pracuje czy po prostu przechodziła i stwierdziła: 'a popracuję tu przez chwilę!' Kiedy tak pokazywała mi tą mapę, miałam ochotę odpowiedzieć: 'to my jesteśmy w Stanach??' Po tej krótkiej lekcji geografii i jednemu panu (też miał lecieć razem z nami do San Antonio), który uświadomił panią Sarę, że do San Antonio najbliżej jest z Austin, w końcu zaczęła szukać czy na lot do Austin za kilka godzin są jeszcze wolne miejsca. Po długim czasie oczekiwania okazało się, że tak. Czyli dotrzemy do Texasu, jeszcze nie wiemy jak do San Antonio ale tym martwić będziemy się później. Jednak pani nie chciała nam ułatwić sprawy i zamiast wręczyć nam karty pokładowe na lot do Austin dostajemy z powrotem karty pokładowe na lot do SA z napisaną kwotą jaką zapłaciłyśmy za bilet i "przepraszamy za kłopot". Tak więc mówimy, że my CHCEMY lecieć do Austin (raczej nie mamy wyjścia) i słyszymy: o to się nie zrozumiałyśmy, a ja już wszystko usunęłam, nie wiem czy teraz da się to odkręcić. Spokojnie przecież mamy cały czas świata! I tak przez kolejnych kilka minut czekamy aż pani odkręci sytuację przez telefon (bardziej to wyglądało jak by dzwoniła do koleżanki na ploteczki niż załatwia jakąś-dla nas bardzo ważną sprawę). Udało się! Dostajemy karty pokładowe.Pytam czy w związku z odwołaniem lotu linie lotnicze zapewnią nam transport z Austin do SA? W odpowiedzi słyszę, że lot został odwołany nie z winy linii lotniczych więc nie, poza tym jest mnóstwo autobusów kursujących między tymi miastami. A na odchodne jeszcze dodaje, że przecież mamy Smartphony więc sobie poradzimy. Cóż za profesjonalne załatwienie sprawy. Do wylotu godzina i teraz pytanie jak z Austin dostaniemy się do SA? Sprawdzamy autobusy-ostatni o północy, a my dopiero wtedy lądujemy. Rozważamy wszystkie opcje: wypożyczenie samochodu, taksówka, a czasu coraz mniej. W końcu Sarze udało się znaleźć autobus o 1:20 w nocy-powinnyśmy zdążyć. Tylko jak my się dostaniemy z lotniska na przystanek? Na szczęście host rodzina Sary ma znajomych w Texasie i zgodzili się nas odebrać z lotniska i zawieść na stację autobusową. Ok więc bookujemy bilety. Ups.. bilety trzeba mieć wydrukowane. Gdzie my teraz wydrukujemy bilety?! Sara dzwoni do hosta, host dzwoni do swoich przyjaciół-wydrukują nam bilety! Zdążyłyśmy!! I właśnie rozpoczęło wchodzenie na pokład samolotu. No to lecimy do Austin-tego nie było dzisiaj w planach! Po dotarciu do Austin nasz transport na stację autobusową już na nas czekał. "Dworzec" nie wyglądał na najbezpieczniejsze miejsce, szczególnie w środku nocy, ale mimo,że dla osób, które nas tam porzuciły byłyśmy zupełnie obce, musiały nas odbierać z lotniska,drukować bilety, zawozić na autobus, byli tak sympatyczni, że czekali z nami do ostatniej minuty, aż widzieli, że wsiadłyśmy do busa. Przespałam całą drogę, Sara pilnowała, żebyśmy wysiadły w odpowiednim miejscu. Po dotarciu do Downtown San Antonio, musiałyśmy jeszcze tylko złapać taksówkę do hotelu.I tak dotarłyśmy na miejsce około 4 nad ranem....
Odprawa paszportowa poszła zadziwiająco szybko i po kilku minutach byłyśmy już na odpowiednim terminalu. Przed znalezieniem miejsca gdzie mogłybyśmy zjeść, chciałam szybko sprawdzić numer gate'u przy którym miałyśmy się później stawić. Stoję przed tablicą, szukam naszego lotu, patrzę i jeszcze nie dowierzam. Pytam Sary czy też widzi (bo oczywiście była zajęta wstawianiem zdjęć na snapchata) i widzę przerażenie na jej twarzy. Patrzymy na siebie, nie do końca wiedząc jak zareagować i oczywiście wybuchamy śmiechem. Po chwili jednak do nas dociera, że nasz lot naprawdę został odwołany! Nastąpiła faza paniki, przecież musimy być w San Antonio jutro o 8 rano,co my teraz zrobimy?! Telefony poszły w ruch, każda dzwoni do swojej host rodziny i z instrukcjami co robić i kilkoma scenariuszami ruszamy do informacji. Wyjaśniamy sytuacje, że mamy bardzo ważne spotkanie, że musimy być w San Antonio najpóźniej o 8 rano. Jednak pani zajmująca się naszą sprawą nie wyglądała na zbyt poruszoną i mówi, że kolejny bezpośredni lot jest jutro i będziemy na miejscu wieczorem. Tak więc jeszcze raz: MUSIMY być na miejscu rano! Chyba wreszcie nas zrozumiała,bo zaczęła szukać lotów. Myślałyśmy, że sprawdza czy są dzisiaj jakieś loty do innego miasta w Texasie,a słyszymy, że może nam prze-bookować bilety na lot do Atlantic City, bo może stamtąd będzie jakiś lot do San Antonio. Byłyśmy tak zestresowane całą sytuacją, że nawet nie miałam siły komentować jej pomysłów. Widząc dziwny wyraz na naszych twarzach mówi, że poszuka czegoś bliżej. No nareszcie myślę! A słyszę: to może Las Vegas? Serio?! Z Denver do San Antonio przez Las Vegas? Sprawę próbowałyśmy załatwiać na zmianę, bo albo Sara rozmawiała przez telefon albo ja, tak więc nawet nie mogłam nadążyć nad fantastycznymi pomysłami tej pani (która swoją drogą też miała na imię Sara),która w pewnym momencie prosi mnie do siebie, wyciąga mapę Stanów Zjednoczonych i zaczyna przeglądać gdzie jest San Antonio i gdzie mogłybyśmy polecieć, żeby nie było daleko od tego miasta. Bez komentarza. Szczerze zaczęłam się zastanawiać czy ona tu pracuje czy po prostu przechodziła i stwierdziła: 'a popracuję tu przez chwilę!' Kiedy tak pokazywała mi tą mapę, miałam ochotę odpowiedzieć: 'to my jesteśmy w Stanach??' Po tej krótkiej lekcji geografii i jednemu panu (też miał lecieć razem z nami do San Antonio), który uświadomił panią Sarę, że do San Antonio najbliżej jest z Austin, w końcu zaczęła szukać czy na lot do Austin za kilka godzin są jeszcze wolne miejsca. Po długim czasie oczekiwania okazało się, że tak. Czyli dotrzemy do Texasu, jeszcze nie wiemy jak do San Antonio ale tym martwić będziemy się później. Jednak pani nie chciała nam ułatwić sprawy i zamiast wręczyć nam karty pokładowe na lot do Austin dostajemy z powrotem karty pokładowe na lot do SA z napisaną kwotą jaką zapłaciłyśmy za bilet i "przepraszamy za kłopot". Tak więc mówimy, że my CHCEMY lecieć do Austin (raczej nie mamy wyjścia) i słyszymy: o to się nie zrozumiałyśmy, a ja już wszystko usunęłam, nie wiem czy teraz da się to odkręcić. Spokojnie przecież mamy cały czas świata! I tak przez kolejnych kilka minut czekamy aż pani odkręci sytuację przez telefon (bardziej to wyglądało jak by dzwoniła do koleżanki na ploteczki niż załatwia jakąś-dla nas bardzo ważną sprawę). Udało się! Dostajemy karty pokładowe.Pytam czy w związku z odwołaniem lotu linie lotnicze zapewnią nam transport z Austin do SA? W odpowiedzi słyszę, że lot został odwołany nie z winy linii lotniczych więc nie, poza tym jest mnóstwo autobusów kursujących między tymi miastami. A na odchodne jeszcze dodaje, że przecież mamy Smartphony więc sobie poradzimy. Cóż za profesjonalne załatwienie sprawy. Do wylotu godzina i teraz pytanie jak z Austin dostaniemy się do SA? Sprawdzamy autobusy-ostatni o północy, a my dopiero wtedy lądujemy. Rozważamy wszystkie opcje: wypożyczenie samochodu, taksówka, a czasu coraz mniej. W końcu Sarze udało się znaleźć autobus o 1:20 w nocy-powinnyśmy zdążyć. Tylko jak my się dostaniemy z lotniska na przystanek? Na szczęście host rodzina Sary ma znajomych w Texasie i zgodzili się nas odebrać z lotniska i zawieść na stację autobusową. Ok więc bookujemy bilety. Ups.. bilety trzeba mieć wydrukowane. Gdzie my teraz wydrukujemy bilety?! Sara dzwoni do hosta, host dzwoni do swoich przyjaciół-wydrukują nam bilety! Zdążyłyśmy!! I właśnie rozpoczęło wchodzenie na pokład samolotu. No to lecimy do Austin-tego nie było dzisiaj w planach! Po dotarciu do Austin nasz transport na stację autobusową już na nas czekał. "Dworzec" nie wyglądał na najbezpieczniejsze miejsce, szczególnie w środku nocy, ale mimo,że dla osób, które nas tam porzuciły byłyśmy zupełnie obce, musiały nas odbierać z lotniska,drukować bilety, zawozić na autobus, byli tak sympatyczni, że czekali z nami do ostatniej minuty, aż widzieli, że wsiadłyśmy do busa. Przespałam całą drogę, Sara pilnowała, żebyśmy wysiadły w odpowiednim miejscu. Po dotarciu do Downtown San Antonio, musiałyśmy jeszcze tylko złapać taksówkę do hotelu.I tak dotarłyśmy na miejsce około 4 nad ranem....
Sara & Dominika
Ale akcja! Nawet nie wyobrażam sobie, jak byłyście nakręcone/zdenerwowane a mimo wszystko zalatwilyście wszystko. Zuch dziewczyny :D. Wszyscy gratulujemy pani wyjmującej mapę Stanów w celu sprawdzenia położenia geograficznego San Antonio wiedzy i powołania do wykonywanego zawodu.
OdpowiedzUsuńtak..lekcja geografii w cenie biletu ;)
UsuńŁał! Jedno wielkie... żenua!!
OdpowiedzUsuńSama bym się pewnie poschizowała, a wy pięknie sobie poradziłyście! :)
Ja nadal jestem w szoku, że nawet tak sprawnie nam to poszło!
Usuń