16 mar 2015

So far not so bad


Ostatnia podróż do Los Angeles, była nagrodą za "przetrwanie" pierwszych 6 miesięcy w Stanach. "Przetrwania", bo poza tym, że udało nam się zobaczyć sporo ciekawych miejsc, to praca Au Pair nie jest łatwym zadaniem(przynajmniej przez większość czasu). Jak do tej pory kontakty z rodzinami są w porządku, hości są sympatyczni-to praca z  dziećmi jest wyczerpująca. Mieszkanie z "obcymi" ludźmi i przystosowanie się do ich zasad, powiedzmy sobie szczerze na początku do najłatwiejszych nie należało, chyba ze względu na to, że przez lata studiów mieszkałyśmy same i nie musiałyśmy się za każdym razem pytać np. czy możemy wziąć samochód, czy ktoś może zostać na noc, mówić gdzie wychodzimy czy zdawać szczegółowych relacji z tego gdzie dokładnie byłyśmy, z kim i jak było(szczególnie jak się już ma 23 lata!) ale do wszystkiego da się przywyknąć, hości są wyrozumiali i zdają sobie sprawę, że czasami potrzebujemy chwili tylko dla siebie i nie narzucają się. 
Ameryka sama w sobie jak do tej pory dużym zaskoczeniem nie jest. Spodziewałyśmy się  chyba większych kontrastów. Tak jak dla wszystkich, którzy przyjeżdżają tu z Europy, wszystko wydaje się większe(dosłownie!) począwszy od jedzenia, nie tylko w restauracjach, ale także produktów spożywczych, po rozmiar samochodów i szerokość dróg. Ludzie natomiast, szczególnie tu w Colorado, są bardzo otwarci, przyjaźni(czasami aż, wydaje się to sztuczne). Obcy ludzie nie tylko witają Cię na ulicy, czasami wręcz wypytują o całe twoje życie. Szczególnie na początku wydawało się to nam dość dziwne i bardzo krępujące. Sprzedawcy w sklepach też próbują zagadywać przy kasie, pytają jak minął twój dzień czy jakie masz plany na wieczór czy nadchodzący weekend. Nawet przy zakładaniu konta w banku dzielą się swoimi planami i pytają czy może czasem nie chciałabyś przyłączyć się do wypadu ze znajomymi. Do rzeczy, które nam się podobają na pewno można zaliczyć to, że w sklepach odzieżowych nie ma problemu ze zwrotami, nie musisz podawać przyczyny zwrotu czy czasami nawet pokazywać dowodu zakupu. Ceny ubrań czy nawet produktów spożywczych(na które będąc studentami pozwolić sobie nie mogłyśmy) są bardzo niskie. Codzienna kawa w Starbucksie to wydatek zaledwie kilku dolarów. Pisząc już o zaletach i produktach spożywczych nie da się nie wspomnieć o...lodach! Lody w Stanach są naprawdę przepyszne, zarówno te w sklepach jak i lokalnych lodziarniach. Już wiemy, że na pewno będzie nam ich brakować po powrocie do Polski. Jednym z minusów jest to, że wszystko jest dość wcześnie zamykane, nawet w weekendy. W godzinach kiedy w Polsce życie nocne się dopiero rozkręca, tutaj wszyscy zbierają się z powrotem do domów. Dużym plusem i chyba nie oszukujmy się głównym powodem dla którego wiele osób decyduje się na pracę Au Pair jest oczywiście możliwość podróżowania. To tej pory udało nam się zobaczyć: New York City, Minnesote, Stan Nowy Meksyk(Santa Fe; Albuquerque), Nowy Orlean, San Francisco, Los Angeles i wiele miejsc w samym Colorado. Już mamy mnóstwo planów na kolejne podróże! Na każdy kolejny miesiąc mamy zaplanowaną przynajmniej jedną wizytę w nowym dla nas stanie, ale o tym później. Przez 7 miesięcy(podsumowanie miało pojawić się po pół roku pobytu-ponowny mały poślizg czasowy) uzbierało nam się mnóstwo wspomnień i niezwykłych przeżyć, niektóre z nich były zabawne, inne mniej, są też takie które nie były śmieszne w ogóle, można powiedzieć, że nawet trochę niebezpieczne. Główną ich bohaterką byłam ja(Sara). Gdy pod koniec roku zaraz przed świętami Dominika pakowała się do San Francisco, ja miałam wypadek samochodowy i mimo, że nie z mojej winy i tak byłam przerażona, bałam się reakcji hostów, oni jednak zachowali się bardzo fajnie, wcale nie byli na mnie źli, a wręcz próbowali pocieszyć opowiadając historię o własnych stłuczkach i wypadkach. Wielkim minusem całej tej sytuacji jest to, że do tej pory szukają nowego samochodu, więc byłam zmuszona po okolicy w wolnym czasie poruszać się rowerem...aż do ostatniego weekendu, kiedy zostało mi ukradzione przednie koło!(teraz chodzę na nogach, mam nadzieję, że butów mi nikt nie ukradnie). Hości po raz kolejny byli wyrozumiali i oczywiście mieli na to wydarzenie do opowiedzenia podobne swoje historie. Kolejną "przygodą" było to kiedy sprawdzając stan mojego konta zaraz przed wylotem do Los Angeles okazało się, że brakuje 200$, które według historii wydałam na zakupy w Targecie w Columbus, Ohio. Zadzwoniłam więc do Dominiki z pytaniem, czy aż tak imprezowałyśmy, że wylądowałyśmy w innym stanie, okazało się że nie. Ktoś użył mojej karty, więc musiałam udać się do banku żeby dostać nową i odzyskać moje pieniądze. Życie Dominiki w porównaniu do moich przeżyć nie wydaję się aż tak barwne, przynajmniej zapewniam jej jakąś rozrywkę w jej ustabilizowanym amerykańskim życiu(lol). Dominika zajmuje się organizacją i planowaniem kolejnych podróży(a także swoim uzależnieniem od siłowni, gdzie spędza praktycznie każdy wieczór. Dominika: idealny sposób na odstresowanie się po pracy ,a także jakaś dodatkowa rozrywka w moim nie tak ekscytującym jak Sary amerykańskim życiu). Jak widzicie nasze życie do najłatwiejszych tutaj nie należy(szczególnie Sary). Jako, że czas płynie bardzo szybko,za nami już 7 miesięcy,przyszedł więc czas na podjęcie ważnych decyzji. Zdecydowałyśmy się na przedłużenie programu, ale z innymi rodzinami, ponieważ chcemy zobaczyć jeszcze więcej!(Dominika: myślę, że rodzina Sary ucieszy się z tej decyzji-ponieśli już wystarczająco dużo strat!)

                                                                             Dominika & Sara 

8 komentarzy:

  1. Hey! :) Czytam i czytam i jakbym siebie słyszała...
    przypadkiem trafiłam i zobaczyłam, że w CO mieszkasz! Miło :)
    Sprawdziłam na mapie, że jesteś w zupełnie innej części niż ja i mamy jakieś 1.5h drogi do siebie ale jakbyś chciała się spotkać czy zorganizować coś to bardzo chętnie się dołączę/dołączymy! :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Colorado? Super! Gdzie dokładnie? I jak Ci się podoba do tej pory?

      Usuń
    2. Castle Rock ;)
      Początki były ciężkie ale zaczyna mi się tu podobać.. widoki są nieziemskie!!
      Szczegóły tu: http://brandnewstart-dzakonda.blogspot.com/ :)))

      Usuń
  2. Moja siostra też miała wypadek, nie z jej winy i jej host rodzice też zachowali się w porządku. Na swoim travel month ukradli jej portfel, nie miała dużo gotówki ale miała problem żeby odzyskać kasę z karty, bo to był lokalny bank i dostała ją dopiero w Polsce. Wszystko przed Tobą Sara haha :D. Mnie też "przeraża" trochę wizja mieszkania pod czyimś okiem chociaż mam 18 lat (na dzień po wyjeździe do Stanów będę świętować 19 urodziny) to też mieszkałam sama w liceum. Przerabiałam to przez dwa miesiące w Hiszpanii to tam sytuacja wyglądała trochę inaczej.
    Macie jakąś wymarzoną lokalizację na drugi rok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim ulubionym miejscem pozostaje San Francisco! Fajnie byłoby pomieszkać w Kalifornii :) Kiedy przylatujesz do USA? Wiesz już gdzie będziesz mieszkać?

      Usuń
    2. O matko w San Franscisco będę mieszkać, na początku czerwca lecę.

      Usuń
  3. Hej dzieczyny, znalazłam waszego bloga niedawno i ciagle nurtuje mnie pytanie dlaczego prowadzicie razem jednego bloga? jestescie siostrami, przyjaciołkami ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy BFF:P Znamy się od czasów liceum, byłyśmy współlokatorkami na studiach, a potem(mimo, że wszystkim ciężko w to uwierzyć) zupełnie przypadkowo wylądowałyśmy w tym samym Stanie :) Stwierdziłyśmy więc, że skoro jesteśmy na siebie skazane, to czemu nie prowadzić razem również bloga.

      Usuń

How I Moved To The USA. All rights reserved. BLOG DESIGN BY Labinastudio.
Back to Top