6 kwi 2015

Easter


Sara: Mam wrażenie, że wszelkie święta w Ameryce są zupełnie inaczej obchodzone niż u nas w Polsce, tutaj jest to bardziej wydarzenie komercyjne(chyba już powinnam przywyknąć)do którego ludzie podchodzą z przyzwyczajenia czy czasami nawet z obowiązku. U nas jednak czuć, że na pierwszy plan wysuwa się tradycja i rodzinna atmosfera. A może to tylko moje odczucia bo nie wiem jak inne amerykańskie rodziny podchodzą do tej sprawy a jedynie mogę opisać to co zauważyłam u moich hostów.
Produkty związane z Wielkanocą w sklepach pojawiły się już zaraz na drugi dzień po Walentynkach. Jednak "u nas w domu" planowanie i rozmowy o spędzeniu tego święta zaczęły się może trzy dni przed nim samym, nie było żadnych przedświątecznych generalnych porządków, rozplanowywania co w jakim dniu będzie pieczone i gotowane, nie było malowania pisanek, święconki ani wielkanocnego śniadania. W tygodniu próbowałam z maluchami robić różne świąteczne dekoracje. W piątek wieczorem moi hości wybrali się na poszukiwania prezentów dla dzieciaków. W sobotę rano pojechali na organizowane przez miasto easter egg hunt. W niedziele rano obudziła mnie wiadomość, żebym wstawała i przyszła po mój wielkanocny koszyczek a później mogę wracać do spania. Byłam w totalnym szoku i do końca nie wiedziałam o co chodzi, tak miałam świadomość że dzieciaki dostają prezenty od "wielkanocnego zajączka" ale ja już przecież dzieckiem od dawna nie jestem. Okazało się jednak że hości i tak coś dla mnie przygotowali i oto w taki sposób dostałam mój pierwszy w życiu prezent "od zajączka", nic wielkiego słodycze i bilety do kina(Avengers'i nadchodzę!)ale i tak byłam zaskoczona. Wraz z dziećmi zaczęliśmy więc dzień od dużej dawki słodyczy i w podobny sposób go zakończyliśmy. Świąteczny obiad początkowo miał się odbyć u dziadków jednak kiedy okazało się że host dziadek jest chory odbył się on u nas. Posiłek oczywiście poprzedziło kolejne poszukiwanie słodyczy na podwórku, bliźniaki i dwoje kuzynów mieli ukryte po 5 jajek każdy w swoim innym kolorze, jednak już po pierwszym stracili zainteresowanie i próbowali dobrać się do jego zawartości, skończyło się więc na tym, że to rodzice tak naprawdę "szukali" jajek które wcześniej ukryli i wrzucali dzieciakom do koszyczków. Całe to świętowanie łącznie z obiadem trwało może trzy godziny, więc praktycznie nie odczułam Wielkanocy. Kiedy host babcia zapytała mnie jak u mnie w kraju obchodzone są te święta i powiedziałam jej między innymi o lanym poniedziałku bardzo dziwnie się na mnie patrzyła i nie mogła pojąć dlaczego ludzie się dobrowolnie oblewają wodą. No cóż, kiedy w Polsce był drugi dzień świąt tutaj trzeba było wracać do pracy. Może jedynym plusem z tego wszystkiego była pogoda, prawdziwa wiosenna a nie jak w Polsce z tego co słyszałam zimowa.



                                                                                                          Sara & Dominika

1 komentarz:

  1. Bardzo miło z ich strony, że dostałaś prezent od zajączka:D. Moje kuzynki z Pomorza dostawały prezenty na Wielkanoc, u mnie w domu nie było takiej tradycji. Już wiem, skąd ich rodzice czerpali inspiracje.

    OdpowiedzUsuń

How I Moved To The USA. All rights reserved. BLOG DESIGN BY Labinastudio.
Back to Top