Dominika: Jest listopad, już prawie trzy miesiące od
przyjazdu do Stanów i spotkania z rodziną, a ja jeszcze nic na ten temat nie
napisałam, mimo że Sara dodała już post o Halloween, więc chyba jestem z
wszystkim trochę do tyłu! Ale lepiej późno niż wcale. Jako że było to dawno i
trzeba opisać wiele innych rzeczy, będzie więc zwięźle. Z moją host rodziną
spotkałam się 18 sierpnia w Minnesocie, gdzie spędzali swoje wakacje i
zaprosili mnie, żebym do nich dołączyła i poznała resztę rodziny. Jakby
spotkanie z nimi nie było wystarczająco stresujące.
Do Minnesoty leciałam z jeszcze jedną Au Pair z Francji więc chociaż tyle że nie byłam sama! Z przesiadką w Milwaukee-Wisconsin, pewnymi problemami z samolotem i lekkim opóźnieniem dotarłyśmy do Minneapolis. I chyba dopiero teraz dotarło do mnie na co się zdecydowałam. Na wszelki wypadek na to spotkanie ubrałam koszulkę z Colorado , którą hości wysłali mi w prezencie, gdyby przypadkiem zapomnieli jak wyglądam. Miałam wrażenie że host nie do końca mnie rozpoznał, ale ja rozpoznałam jego od razu i mimo że zestresowana, podeszłam się przywitać udając pewną siebie (dokładnie jak mówili o tym w training school). Najbardziej obawiałam się, że w pewnym momencie zapadnie niezręczna cisza, że nie będę mogła wysłowić się po angielsku itd. Ale na szczęście tak się nie stało. Nawet nie zauważyłam jak z lotniska dotarliśmy do domu rodziców host mamy, gdzie poznałam resztę rodziny. Dzieci były bardzo nieśmiałe, ale uprzedzali mnie, że tak będzie. Oprowadzili mnie po domu, pokazali mój pokój a ja jak tylko zobaczyłam łóżko to od razu miałam ochotę się położyć i w końcu wyspać. Od razu po przyjeździe jeszcze przed kolacją dostałam od hostów telefon i natychmiast zadzwoniłam do mojej siostry (która też jest Au Pair i aktualnie mieszka w San Francisco)! W Minnesocie byłam tylko na weekend, ale cieszę się, że miałam okazję spędzić tam trochę czasu i poznać bliżej ludzi, z którymi mam nadzieję spędzę najbliższe miesiące.
Do Minnesoty leciałam z jeszcze jedną Au Pair z Francji więc chociaż tyle że nie byłam sama! Z przesiadką w Milwaukee-Wisconsin, pewnymi problemami z samolotem i lekkim opóźnieniem dotarłyśmy do Minneapolis. I chyba dopiero teraz dotarło do mnie na co się zdecydowałam. Na wszelki wypadek na to spotkanie ubrałam koszulkę z Colorado , którą hości wysłali mi w prezencie, gdyby przypadkiem zapomnieli jak wyglądam. Miałam wrażenie że host nie do końca mnie rozpoznał, ale ja rozpoznałam jego od razu i mimo że zestresowana, podeszłam się przywitać udając pewną siebie (dokładnie jak mówili o tym w training school). Najbardziej obawiałam się, że w pewnym momencie zapadnie niezręczna cisza, że nie będę mogła wysłowić się po angielsku itd. Ale na szczęście tak się nie stało. Nawet nie zauważyłam jak z lotniska dotarliśmy do domu rodziców host mamy, gdzie poznałam resztę rodziny. Dzieci były bardzo nieśmiałe, ale uprzedzali mnie, że tak będzie. Oprowadzili mnie po domu, pokazali mój pokój a ja jak tylko zobaczyłam łóżko to od razu miałam ochotę się położyć i w końcu wyspać. Od razu po przyjeździe jeszcze przed kolacją dostałam od hostów telefon i natychmiast zadzwoniłam do mojej siostry (która też jest Au Pair i aktualnie mieszka w San Francisco)! W Minnesocie byłam tylko na weekend, ale cieszę się, że miałam okazję spędzić tam trochę czasu i poznać bliżej ludzi, z którymi mam nadzieję spędzę najbliższe miesiące.
Zdecydowanie
jednak bardziej wolę Colorado! Do Denver przyleciałam w poniedziałek po
południu, po krótkiej podróży autem byliśmy w Louisville, a wtorek zaczęłam już
pracę! Przez pierwsze dni to dzieci mówiły mi co, jak i gdzie, więc było trochę
zabawnie. Ale dosyć szybko wszystko ogarnęłam. Już w pierwszym tygodniu miałam
pół godzinną jazdę z hostem a na drugi dzień odbierałam dzieci ze szkoły (czyli
chyba nie było najgorzej). W pierwszych dniach GPS był niezbędny, abym nie
zgubiła się w Louisville, które jest naprawdę małym miastem i teraz jak sobie
przypomnę, że potrafiłam się tu zgubić to wydaję się to dość śmieszne. Dzieci
już w pierwszym tygodniu zaczęły szkołę i przedszkole, co ułatwiło mi zadanie
na starcie. Prawie każdy mój tydzień pracy wygląda podobnie. Pracuję od 7:30 do
16:30 więc 45 godzin w tygodniu ale za to każdy weekend mam wolny! Yay! Po tych
3 miesiącach a nawet już po kilku dniach wiedziałam, że dobrze wybrałam. Rodzina
jest naprawdę sympatyczna, dogadujemy się bez problemów, są bardzo otwarci i
zawsze pomocni. Host próbuje „rozmawiać” ze mną po polsku, często też pyta się
mnie jak powiedzieć coś w naszym języku więc jest zabawnie! Host ma macedońskie
korzenie, mówi po macedońsku i często porównuje jakieś słowa ze słowami
polskimi i jest bardzo zadowolony kiedy jakieś słowo jest podobne w obu
językach. Host mama lubi kontaktować się przez sms-y, pamiętam jak pierwszego
wieczoru jeszcze w Minnesocie szykowałam się do spania i dostałam sms, że życzą
mi dobrej nocy i że jak tylko będę czegoś potrzebowała to żebym pisała. Tak
samo było pierwszej nocy w Colorado, a wiadomość brzmiała: daj nam znać jeśli
możemy coś zrobić abyś poczuła się bardziej komfortowo i witaj w domu! Oooo :)Jeśli
chodzi o Loiusville, to jak wspomniałam jest to małe miasteczko z uroczym
downtown, około 20 minut samochodem od Boulder, 20 minut od Longmont, gdzie
mieszka Sara i 40 minut od Denver. W przeciwieństwie do Longmont w Louisville
jest mnóstwo Au Pair, ale i tak jeśli gdzieś wybieram się w weekend to
zazwyczaj z Sarą- Team Poland! Ale o tym później (albo niedługo mam nadzieję!).
Sara &Dominika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz