Sara: Za oknem zima w pełni, a więc może lepiej czas powrócić wspomnieniami do trochę cieplejszych dni. W sierpniu a może nawet już we wrześniu, wraz z naszymi host rodzinami(nie wspólnie, Dominika była pierwsza, mi udało się tam dotrzeć dwa tygodnie później) udałyśmy się na wycieczkę do Parku Narodowego Gór Skalistych. Park znajduję się w odległości około 60 km od "mojego" Longmont, a sama podróż tam zajęła nam niecałą godzinę. Już po drodze, która prowadzi między górami i czasami jest naprawdę bardzo kręta, położona blisko urwiska można było podziwiać niesamowite widoki.
Większość zdjęć które udało mi się zrobić jest właśnie wykonana zza szyby samochodu! Park położony jest w miejscowości Estes Park, w której znajduję się słynny Stanley Hotel, był on inspiracją dla Stephen'a King'a do napisania "Lśnienia", sam hotel pojawił się w mini serialu który był adaptacją horroru, jednak w tej najbardziej słynnej adaptacji filmowej sam hotel nie występuję, bowiem Stanley Kubrick zdecydował się na budowę repliki hotelu w studio. Hotel ciągle funkcjonuję, więc jeśli was stać i nie straszne wam horrory, kto wie, może nawet uda wam się spędzić noc w słynnym nawiedzonym pokoju nr. 217(ja się chyba jednak nie skuszę). Wracając do samego parku, kiedy dojechaliśmy do naszego punktu docelowego czyli "Alpine Visitors Center", zjedliśmy szybki lunch, pokręciliśmy się chwilę po sklepie z pamiątkami i ruszyliśmy z dzieciakami na krótki spacer pod górę, gdy dotarliśmy naszym oczom ukazała się mała tabliczka, że znajdujemy się na wysokości 12,005 stóp nad poziomem morza(3659 metrów). Jadąc przez park widziałam wielu rowerzystów, którzy wydali mi się kompletnie szalonymi ludźmi, bo przecież kto o zdrowych zmysłach decyduję się na wjazd na taką wysokość?! i to jeszcze tu w Ameryce, gdzie ludzie wszędzie dojeżdżają samochodami...Pełen podziw! Chciałabym mieć kiedyś taką kondycje! Przed wyjazdem mój host tata powiedział mi, że na pewno w czasie drogi zobaczymy mnóstwo elk-ów(w języku polskim zwierzęta te funkcjonują pod nazwą wapiti) więc moim zadaniem było wypatrywanie tych ich podczas naszej podróży, jakie było zdziwienie hosta kiedy po drodze nie zobaczyliśmy ani jednego, bo podobno za każdym razem kiedy on był w parku widział ich mnóstwo(ah!to tylko moje szczęście). Do parku mam nadzieję jeszcze wiosną wrócić i wybrać się na długi spacer po górach jednak to już na pewno bez hostów i dzieciaków, bo niestety z dwulatkami nie dane jest wiele zobaczyć. Okej, teraz zapraszam na zdjęcia!
Większość zdjęć które udało mi się zrobić jest właśnie wykonana zza szyby samochodu! Park położony jest w miejscowości Estes Park, w której znajduję się słynny Stanley Hotel, był on inspiracją dla Stephen'a King'a do napisania "Lśnienia", sam hotel pojawił się w mini serialu który był adaptacją horroru, jednak w tej najbardziej słynnej adaptacji filmowej sam hotel nie występuję, bowiem Stanley Kubrick zdecydował się na budowę repliki hotelu w studio. Hotel ciągle funkcjonuję, więc jeśli was stać i nie straszne wam horrory, kto wie, może nawet uda wam się spędzić noc w słynnym nawiedzonym pokoju nr. 217(ja się chyba jednak nie skuszę). Wracając do samego parku, kiedy dojechaliśmy do naszego punktu docelowego czyli "Alpine Visitors Center", zjedliśmy szybki lunch, pokręciliśmy się chwilę po sklepie z pamiątkami i ruszyliśmy z dzieciakami na krótki spacer pod górę, gdy dotarliśmy naszym oczom ukazała się mała tabliczka, że znajdujemy się na wysokości 12,005 stóp nad poziomem morza(3659 metrów). Jadąc przez park widziałam wielu rowerzystów, którzy wydali mi się kompletnie szalonymi ludźmi, bo przecież kto o zdrowych zmysłach decyduję się na wjazd na taką wysokość?! i to jeszcze tu w Ameryce, gdzie ludzie wszędzie dojeżdżają samochodami...Pełen podziw! Chciałabym mieć kiedyś taką kondycje! Przed wyjazdem mój host tata powiedział mi, że na pewno w czasie drogi zobaczymy mnóstwo elk-ów(w języku polskim zwierzęta te funkcjonują pod nazwą wapiti) więc moim zadaniem było wypatrywanie tych ich podczas naszej podróży, jakie było zdziwienie hosta kiedy po drodze nie zobaczyliśmy ani jednego, bo podobno za każdym razem kiedy on był w parku widział ich mnóstwo(ah!to tylko moje szczęście). Do parku mam nadzieję jeszcze wiosną wrócić i wybrać się na długi spacer po górach jednak to już na pewno bez hostów i dzieciaków, bo niestety z dwulatkami nie dane jest wiele zobaczyć. Okej, teraz zapraszam na zdjęcia!
P.S Jednym z moich postanowień noworocznych jest to aby uaktualnić bloga i systematycznie dodawać posty, więc trzymajmy kciuki żeby się to udało, bo przed nami jeszcze wpisy z wypraw do m.in labiryntu z kukurydzy, stanu Nowy Meksyk czy Nowego Orleanu!
Sara &Dominika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz